EuroPride 05. Doktor X*

Na miesiąc przed planowanym wybyciem do Warszawy szukałem kogoś, kto by lub to ze mną do niej pojechał, lub choć po niej oprowadził. Z wszystkich możliwości został ostatecznie tylko Doktor X – mój były, jednostka nad wyraz ryzykowna. No i zgodził się on pójść ze mną na Paradę (choć przy zastrzeżeniu, że nie ubierze się na różowo, ani haseł krzyczeć nie będzie). Ba, zaoferował nawet nocleg, gdyż jego rodzice wyjechali gdzieś w Polskę. W dniu, kiedy przyjechałem był akurat zajęty, więc dopiero po koncercie się u niego znalazłem. Gdy jednak zaczął się następny dzień Doktor X wyraźnie zakomunikował że na Paradę nie idzie. Poniekąd zrozumiałem, bo i kontrmanifestacje miały być niebezpieczne, a i Doktor X siedzi w szafie głębiej niż zimowe rękawiczki w środku lipca. Trudno, poszedłem sam. Gdy jednak wracałem już z Parady napisał mi on, bym zjadł gdzieś na mieście. A warto zaznaczyć, że byłem już wtedy w drodze, gdzieś na blokowiskach Pragi, nie znając miasta i mając do dyspozycji wyłącznie plan miasta. Po kilku sms-ach okazało się ponadto, że lepiej bym nie tylko zjadł na mieście, ale i w ogóle nie wracał do 21:00, bo go w domu nie ma. A ja nadal wyłącznie z planem miasta i niczym więcej. A przecież trochę zamarudziłem na mieście, bo komunikacja z powodu Parady powariowała i nie wiedziałem jak wracać. Gdybym zatem dorwał autobus zaraz po paradzie … szkoda gadać. No ale dobra, zjadłem coś i całkiem przypadkiem znalazłem się akurat pod Muzeum Narodowym, które było przecież w moich planach. Do tego miało być wyjątkowo otwarte jeszcze przez godzinę. Udało się, widać wcale aż taki homme fatale nie jestem. Akcja jednak zagęściła się kolejnego dnia. Okazało się, że z wycieczki po Warszawie również nici. Czemu? Nie wiem do dziś, się widać chłopak mnie wstydził czy coś. Obejrzałem zatem Alicję w Krainie Czarów z nim wraz, zaraz po której dowiedziałem się za to, że ma wpaść jego kolega i muszę już jechać. Na początku pomyślałem że żartuje, ale ewidentnie nie żartował. Przepraszać też nie miał zamiaru, oświadczył tylko „musisz już jechać” jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie i na tym się skończyło. W swej uprzejmości natomiast przekazał mi spis pociągów do Wrocławia. Wybrakowany spis warto dodać, bo było na nim może dziesięć pozycji, a przed wyjazdem sprawdzałem przecież pociągi i było ich co najmniej trzy razy więcej. Poprosiłem zatem Doktora X, bym mógł sam sprawdzić rozkład na jego kompie. W odpowiedzi dostałem tylko wyrzut że przecież dał mi rozkład. Po pół godzinie udało mi się wreszcie wyżebrać to sprawdzenie i rzeczywiście pociągów było o wiele więcej. A była to godzina 18:00 a ja chciałem jeszcze o 21:00 być na Nowym Świecie. Wychodząc dowiedziałem się jeszcze od Doktora X, że nie możemy być dalej przyjaciółmi, bo przyjaźń opiera się przecież na zaufaniu, a ja w sprawie tego rozkładu ewidentnie mu nie ufałem.
Eee?
Wyszedłem.

* Imię zostało zmienione na prośbę zainteresowanego.

2 komentarze:

Ola pisze...

Moim skromnym zdaniem Mateusz zachował się jak niedojrzały pajac. Byłeś jego gościem i siłą rzeczy powinien Cię inaczej potraktować. Trochę szacunku, szczególnie ze względu na łączące was niegdyś więzy. Pozwolę sobie jeszcze skomentować pozostałe wpisy od razu :) Na EuroPride chciałam się wybrać żeby zobaczyć co to takiego i jak to wygląda, a że nie dałam rady to bardzo fajnie było przeczytać Twoją relację. Raz, że jest trochę z innej perspektywy, a dwa bardzo lubię i pasuje mi twój sposób pisania. Dlatego liczę na rozwój bloga i częste notki :)
Pozdrawiam,
Ola /może jeszcze pamiętasz - Biskup Azazel :) /

MiszaWro pisze...

Oczywiście że pamiętam :D I cieszę się że relacja ci się podoba.
Notki pewnie nie będą takie częste, ale może przynajmniej nie stracą na jakości :D