MiszaWro 01.

Zacząłem tak z grubej rury od razu biorąc się za relację z Euro Pride, tymczasem wypadało by się jeszcze przedstawić. A właściwie nie siebie a MiszęWro - moje internetowe alter ego.
Na samym początku funkcjonowania w internecie zorientowałem się, że dobrze mieć jeden nick na wszystko, żeby nie musieć zbyt wiele pamiętać. Dobrze też mieć jakąś tożsamość, bo choć anonimowość ma swoje zalety, to jednak fakt posiadania internetowego alter ego jest wystarczająco anonimowy jak dla mnie. Powstał zatem Misza84. Okazało się jednak, że na wielu portalach już pojawił się zuchwalec o tym nicku, mi go tymże zajmując. Pewnego dnia jednak, eureka, hava nagila i hallelujah, pojawił się MiszaWro. No i został. Pod tym nickiem pojawiałem się na czatach, forach portalach i wszelkich innych, i używam go do dziś. W zamierzchłej przeszłości stworzyłem sobie nawet stronę, ale że było to jeszcze przed nastaniem www 2.0 szybko się znudziłem. Ruiny tejże można podziwiać jeszcze pod tym samym wciąż adresem http://www.miszawro.za.pl. Również pod tym nickiem prowadziłem bloga na Mojej Generacji (http://www.mojageneracja.pl/8444684/) . W ogóle sporo rzeczy pod nim robiłem włącznie z prowadzeniem w radiu internetowym Gay Radio audycji rock&rollowych. Dziś tymczasem znaleźć mnie można pod poniższymi adresami:
http://www.lastfm.pl/user/MiszaWro
http://www.youtube.com/user/MiszaWro
http://www.filmweb.pl/user/MiszaWro

Kim jednak właściwie jest MiszaWro? MiszaWro jest osobą, która czasem potrafi pisać o sobie w trzeciej osobie, bo tak jej się podoba ...
Chyba przede wszystkim jestem gejem. Teoretycznie nie jest to istotna cecha, ale dziś, gdy trzeba ją bronić i pielęgnować ... poza tym lubię ją. Przeglądam zatem gejowskie portale i od czasu do czasu pojawiam się na gejowskich eventach. Chętnie też wdaje się w dyskusje, a nawet żywiołowe wymiany zdań. Można by powiedzieć Pedał Roku, gdyby nie to że choć ponoć sami swoimi intencjami nadajemy słowom znaczenie i konotacje, to jednak bez względu i na znaczenie, i konotację, ilekroć słyszę "pedał" czuje się, jakby mi ktoś w pysk dał.
Jestem też agnostykiem - sprawa bardziej ideowa, i również jej adwokatem bywam z przyjemnością. Nie budzi jednak tyle kontrowersji, dzięki czemu nie wymaga wyszywania jej sobie haftem krzyżykowym na przedramieniu.
Kinoman - być może, choć bardziej filmoman, bo kino mogło by zepsuć nie jedno filmowe sacrum. Dla ułatwienia sobie jednak życia specjalizuje się w węższej dziedzinie - kino gejowskie.
Poza tym lubię muzykę. Zwłaszcza zaś rock&rolla. Pisząc rock&roll mam na myśli oczywiście rock&roll, a nie rock, który narcystyczni rockmani nazywają rock&rollem, żeby sobie dodać i przejechać się na sławie innych. Rolling Stonesi na przykład nie są rock&rollowcami, mimo iż pierwsze autografy rozdawali jeszcze Fenicjanom. W zasadzie jeśli dziś szukać odpowiednika rock&rolla nie był by to wcale rock, a pop. Ale rock&roll już nie żyje.



Tymczasem dalej o mnie, w końcu to jednak mój blog.
Dużo się czepiam i na wszystko patrzę krytycznie. Niekoniecznie dla tego, że jestem przeciwny czy coś - fachowo nazywa się to erystyka i znaczy tyle, że kłócę się do upadłego nawet jeśli wiem, że nie mam racji.

Mam w życiu dwa autorytety. Jednym z nich jest fragment (bo przecież że nie cały, zwłaszcza że był katolicki i to oficjalnie, bo dominikanin) z Bocheńskiego, w którym ów mówi, że autorytetów nie ma. Drugim zaś, a właściwie pierwszym jest George Carlin, który teraz smaży się w piekle. Przynajmniej według Kościoła Baptystów w Westboro, ale to inny temat. Ale skoro już o smażeniu ...



I to by było na tyle, przynajmniej póki co.

Brak komentarzy: