Festiwal Równych Praw 04. Podsumowanie

Ja wiem, że chwaliłem i miło było, ale jak to mówią - się skończyło. Pora na kilka gorzkich słów przeplatanych konstruktywną krytyką.

- Parada - że trasa była nie tego już się żaliłem. Drugim minusem było "Radziszewska musi odejść" oraz "Homofobia, to się leczy". Nie żebym lubił Radziszewską i popierał ją na stanowisku, ale nie podoba mi się wchodzenie w politykę i taka prywata na boku. I kolejny raz rozmył się leitmotiv parady, tj "Żądamy ustawy o związkach partnerskich". W jednej z gazet nawet wyczytałem, że hasłem parady było właśnie "Radziszewska musi odejść" i "Wrocław miastem tolerancji". Nie będę tego w pełni krytykował, ale sprawa jest do przemyślenia i przedyskutowania. Za to "homofobia, to się leczy" rozsierdziło mnie już poważniej. Gdy patrzyło na nas całe miasto, a może i kraj - my traciliśmy czas i gardła na jakąś grupkę kmiotów, których powinniśmy ignorować. Nie wdawać się w pyskówki z fanatyczną mniejszością, a zająć się tymi, których rzeczywiście możemy przekonać. A dla naroli "talk to the hand".
I choć wszyscy znają dodam - nie dyskutuj z idiotą, bo wpierw sprowadzi cie do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.
Osobiście wolę jednak "vituperatio stultorum laus est" - "obelga od głupca jest dla mnie komplementem".

- Debata - ok, ta była po prostu strasznie nudna. A jeśli do tego ktoś znał angielski (t.j. gro obecnych) to musiał słuchać tego samego po dwa razy. Poza tym czas przeznaczony na pytania był za krótki. Ja wiem, że nie każdy rodzi się mówcą, ale trochę lepiej by się jednak dało to zorganizować.

- Film - tu pcha mi się na usta przede wszystkim "za mało" - mamy taki festiwal raz w roku, a ograniczamy się do dwóch projekcji. A sala była na tyle mała, że oglądało się naprawdę fantastycznie i szkoda, że już drugi film puszczany był w jakimś molochu na końcu miasta w gwarze weekendowego piwkowania. I choć sala ma potencjał - trochę on się nam tym razem nie objawił. Słowem na kolejnym festiwalu chcę więcej filmów, w możliwie przytulnych miejscach i nie miałbym nic przeciwko ciekawej fabule, a nie tylko byle istotne było.

Ogólnie Festiwal wspominam bardzo dobrze. Uważam tylko, że mogło być jeszcze lepiej. Rozumiem, że dopiero zaczynamy i tyle doświadczenia nie mamy, żeby zaraz Love Parade urządzać, ale wiecznie na tej wymówce się jeździć nie da.

Mi osobiście zabrakło najbardziej (znaczy dotkliwie) jednego elementu. Niestety nie wiem jakiego. To znaczy czegoś, co pozwoliło by się jakoś zbratać, że gdy nie znam nikogo z ekipy, i wpadłem sam, to na wagę złota była by sposobność się jakoś zasymilować, zapoznać, skumplować, się wbić. Tyle że nie mam pojęcia jak takie coś powinno wyglądać. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, to ja rozpaczliwie czekam z notatnikiem w dłoni.

Brak komentarzy: